Krótkie objaśnienie
Wezwanie, którym posługujemy się w modlitwie Jezusowej ma wiele wariantów. Nie będziemy zajmować się tutaj analizą różnic, choć warto podkreślić, że mistrzowie posługiwali się różnymi formułami modlitwy Jezusowej. Wydaje się jednak, że wierność jednej obranej formie pełni istotną rolę w praktyce modlitewnej.
Panie Jezu Chryste,
Synu Boga Żywego,
zmiłuj się nade mną, grzesznikiem.
Formuła powstała przez połączenie dwóch zdań z Ewangelii: wołania niewidomego spod Jerycha (Łk 18,38) oraz modlitwy celnika w świątyni (Łk 18,9–14). Przystępując do modlitwy Jezusowej powinniśmy się modlić w duchu celnika i w duchu niewidomego – prosimy naszego Zbawiciela o Jego miłosierdzie, aby otworzyły się nasze oczy tak, żebyśmy ujrzeli Jego chwałę.
Wezwanie dzieli się na dwie części. Pierwsza od słowa „Panie” do „Żywego” jest jak wyznanie wiary, okrzyk uwielbienia, wezwanie do adoracji; druga to błaganie o miłosierdzie skierowane do Boga, którego wcześniej się uwielbiło. Uwielbienie, adoracja poprzedza prośbę o miłosierdzie. Nie można bowiem prosić owocnie o przebaczenie kogoś, z kim nie ma się żadnej relacji. Nie bez przyczyny wielu widzi w tej modlitewnej formule streszczenie Ewangelii: adoracja Boga, który daje nam swego Syna, prowadzi do żalu za grzechy (tak mówi nam historia św. Piotra, Dobrego Łotra, św. Pawła…)
Jak się modlić?
Kilka uwag praktycznych
Aby móc owocnie się modlić, trzeba na samą modlitwę przeznaczać codziennie określoną ilość czasu. Tej praktyce trzeba być bezwzględnie wiernym. Znacznym ułatwieniem jest wyznaczenie sobie pory dnia, w której będziemy oddawać się modlitwie (określając ten czas trzeba wziąć pod uwagę rozkład naszych obowiązków, możliwości czasowe itd.) oraz miejsca modlitwy.
Oczywiście nie są to elementy koniecznymi, ale ich spełnienie znacznie ułatwi samą modlitwę. Ten mały rytuał uprości wiele spraw – nie będziemy chociażby codziennie zastanawiać się kiedy i gdzie mamy się modlić, bo ta sprawa będzie z góry określona przez codzienny zwyczaj a w nadzwyczajnych wypadkach łatwiej też będzie znaleźć jakieś sensowne rozwiązanie. Podejmując się wejścia na drogę tej modlitwy trzeba wyznaczyć sobie codziennie krótki czas na nią (20 minut wydaje się być tutaj optymalne) i konsekwentnie być mu wiernym.
Zasiadamy do naszej codziennej
„porcji” modlitwy i… co dalej?
Uzmysłówmy sobie Bożą Obecność i faktu, że nie można nie być w Jego Obecności. Czy zatem jesteśmy skupieni, czy nie, czy pamiętamy o tym, czy zapominamy to Bóg i tak jest przy nas stale obecny, bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (Dz 17,28).
Kolejnym elementem wejścia na drogę modlitwy jest bezruch. Chodzi o to, aby człowiek na modlitwie wytrwał bez przerywania jej. Dla wielu ludzi to właśnie to spokojne siedzenie czy klęczenie przed Bogiem jest najtrudniejszym wyzwaniem. Gdy bowiem usiądziemy i spróbujemy uciszyć swój umysł, natychmiast dojdą do głosu tysiące myśli, które do tej pory były zagłuszone przez codzienną krzątaninę. Będziemy przekonani, że trzeba natychmiast posprzątać mieszkanie, umyć okna, usmażyć kotlety, zadzwonić do teściowej… cokolwiek by nam przyszło na myśl – może poczekać. Choćby 20 minut. Robimy przecież coś istotniejszego niż kotlety – i przez najbliższy czas nie będzie dla nic ważniejszego. Bezruch to uspokojenie swojego ciała, próba prostego trwania przed Bogiem w rytm powtarzanego wezwania modlitewnego.
O ile bezruch w jakimś stopniu przynależy do ciała, naszej sfery fizycznej, o tyle trzeci element, milczenie, dotyka już naszego serca; możemy powiedzieć, że to bezruch uwewnętrzniony. W milczeniu chodzi nie tylko o brak głośno wypowiadanych słów, ale także uciszenie w sobie gniewu, żalu, frustracji, chęci zemsty, uciszenie swego wnętrza wobec Boga, który jest obecny. Jak zatem widzimy milczenie może mieć różne poziomy, podobnie jak różne poziomy może mieć bezruch. Na obydwu płaszczyznach dochodzi do tego, co potocznie określamy jako rozproszenia, kiedy to nasza uwaga nie skupia się na Bogu, ale na jakimś elemencie rzeczywistości albo na nas samych, albo dryfuje sobie spokojnie i bez jakiegoś głębszego celu. W przypadku rozproszeń nie warto jednak się denerwować ani stosować rozwiązań „siłowych” (Teraz już więcej nie będę miał rozproszeń! Natychmiast muszę się skupić! Nie mogę o tym myśleć!) gdyż przynoszą one skutek odwrotny do zamierzonego; należy spokojnie zignorować dokuczliwe myśli, znowu postawić się w obecności Boga żywego i na nowo podjąć przerwaną modlitwę. Tak opisane milczenie nie jest kwestią woli – to raczej stan do którego powolutku prowadzi nas modlitwa.
Ostatnim elementem jest prostota. Tradycja monastyczna zaleca powolne powtarzanie jednej formuły modlitewnej: Panie Jezu Chryste, Synu Boga Żywego, zmiłuj się nade mną, grzesznikiem! Słowa te, wypowiadane codziennie z wiarą i pobożnością, budują naszą relację z Jezusem, naszym Zbawicielem. Początkowo to wezwanie będzie jedynie modlitwą ustną. Jednak Duch Święty, który modli się w nas (bo nie umiemy się modlić jak potrzeba) powoli przeprowadzi nas powoli do modlitwy coraz bardziej zakotwiczonej w Bogu.
Hezychiusz z Synaju, autor piszący na przełomie VIII i IX w., powiada: Jak deszcz, im częściej pada, tym bardziej zwilża ziemię, tak również święte imię Jezusa, jeśli się je często wymawia i wzywa, napełnia ziemię naszego serca radością i weselem. Dobrym znakiem jest zatem stopniowe przyzywanie Jezusa w ciągu dnia, kiedy mamy akurat wolną chwilę w kolejce, tramwaju bądź podczas zabiegu na fotelu dentystycznym. Dobrze, kiedy pamięć o Bożej obecności „wylewa” się poza czas przeznaczony ściśle na modlitwę.
Modlitwa Jezusowa i oddech
Niektórzy próbują łączyć modlitwę Jezusową z oddechem. Można to robić na dwa sposoby: powtarzać na wydechu po jednym słowie formuły modlitewnej albo na wdechu mówić jej część adoracyjną, a na wydechu część dotyczącą prośby o miłosierdzie. Dla wielu wiązanie modlitwy z oddechem jest kluczowe, ale warto pamiętać, że to tylko kwestia techniczna, która u niektórych się sprawdzi, inni nie znajdą w niej oparcia. Należy samemu poszukiwać odpowiednich rozwiązań skupiając się przede wszystkim na Bożej Obecności podczas modlitwy i na samym wezwaniu.
Przeszkody
Jakie są przeszkody w modlitwie Jezusowej? Nie jest nim rozproszenie. O wiele poważniejszym zagrożeniem jest gniew („Modlitwa wyrasta z łagodności i wolności od gniewu” – pisze Ewagriusz z Pontu) czy chowanie urazy („Cokolwiek uczyniłeś, aby wziąć odwet na bracie, stanie ci się przeszkodą podczas modlitwy” zauważa ten sam autor). Dlatego nie warto trwać w grzechu, ale odcinając się od tego, co prowadzi nas do zła, wejść na ścieżki modlitwy Jezusowej. Pokusa oceny naszej modlitwy również nie prowadzi do niczego dobrego. Tylko Bóg jest w stanie dobrze to uczynić. Nam nie pozostaje nic innego niż żałować za grzechy i wciąż się modlić jak umiemy najlepiej. Ostatecznie to łagodny Duch Święty, nasz Obrońca i Pocieszyciel, nauczy nas, co mamy robić i nie pozwoli nam zginąć w piaskach rozproszeń i rozpaczy.
Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC, ul. Benedyktyńska 37, 30-398 Kraków
Jakie są przeszkody w modlitwie Jezusowej? Nie jest nim rozproszenie. O wiele poważniejszym zagrożeniem jest gniew („Modlitwa wyrasta z łagodności i wolności od gniewu” – pisze Ewagriusz z Pontu) czy chowanie urazy („Cokolwiek uczyniłeś, aby wziąć odwet na bracie, stanie ci się przeszkodą podczas modlitwy” zauważa ten sam autor). Dlatego nie warto trwać w grzechu, ale odcinając się od tego, co prowadzi nas do zła, wejść na ścieżki modlitwy Jezusowej. Pokusa oceny naszej modlitwy również nie prowadzi do niczego dobrego. Tylko Bóg jest w stanie dobrze to uczynić. Nam nie pozostaje nic innego niż żałować za grzechy i wciąż się modlić jak umiemy najlepiej. Ostatecznie to łagodny Duch Święty, nasz Obrońca i Pocieszyciel, nauczy nas, co mamy robić i nie pozwoli nam zginąć w piaskach rozproszeń i rozpaczy.
Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC, ul. Benedyktyńska 37, 30-398 Kraków
Komentarze
Prześlij komentarz